Zakładając tego bloga już jakiś czas temu, myślałem że pełny będzie fragmentów kodu, snippetów i tym podobnych. Zamiast tego stał się poligonem do wyrzucania z głowy kłębiących się myśli. Mam nadzieję, to zmienić w nadchodzących postach, ale dziś jeszcze odrobina komentarza w tematach bardziej ‘miękkich’.
A będzie o pracy zdalnej programistów. Temat ostatnio bardzo popularny w sieci. Całość dyskusji zaczęła się od posta Paula Grahama, w którym dywaguje on nad polityką imigracyjną USA wobec dużego zapotrzebowania na programistów. W odpowiedzi dostaliśmy szereg postów, traktujących że tak naprawdę rozwiązaniem powinna być praca zdalna, otwierająca do dyspozycji firmy dostęp do utalentowanych koderów z całego świata. To przerodziło się w dyskusję o wyższości pracy z biura, nad pracą zdalną. Część wpisów z obu stron barykady:
- http://ma.tt/2014/12/how-paul-graham-is-wrong/
- http://qz.com/260933/the-case-for-a-distributed-workforce/
- https://news.ycombinator.com/item?id=8811019
Czemu o tym piszę ? Bo mogę ;) A tak poważnie, to zdarzyło mi się pracować w chyba wszystkich możliwych kombinacjach, od pracy 100% zdalnej, przez bycie zdalnym konsultantem podczas gdy zespół w większości czasu był razem w biurze, aż po pracę od 9tej do 5tej przy biureczku w korpo.
Wszystko jak zwykle ma swoje wady i zalety. Dużo też zależy od samego człowieka. Dla zmotywowanych i zorganizowanych, praca z domu to żadne zagrożenie. Będąc w domu, gdzie nikt na nas nie patrzy, łatwo poddać się lenistwu. Budzik dzwoni ? Spoko, jak wstanę za godzinę nic się nie stanie. Powinienem coś zakodować, ale jest akurat promocja na Steam, to przetestuję od razu. Kumple wyciągają na bilard wieczorem, nie ma problemu nadrobię jutro! Wielu ludzi nie zdaje sobie sprawy jak ciężko być produktywnym, nie mając na sobie wzroku kolegów, gdy nikt nie patrzy Ci na ręce.
Z drugiej strony codzienna mordęga stania w korkach, przemierzania po raz tysięczny tej samej trasy. Zamiast świeżego obiadu z rodzinką, wcinamy coś z mikrofali albo ‘chińczyka’. Czy wreszcie szukanie warsztatu samochodowego otwartego w odrobinę innych godzinach, żebyśmy mogli oddać samochód do naprawy. To wszystko irytuje i męczy, zwłaszcza w dniach, w których gdybyśmy nie przyszli – nikt by nie zauważył.
Czemu opisałem tylko dwa najbardziej skrajne przypadki ? Bo uważam, że opowiadanie się absolutnie za jednym podejściem – 100% zdalnie lub 100% w biurze, jest jak kłótnia o wyższości Świąt Bożego Narodzenia, nad Wielkanocą.
Nie zrozumcie mnie źle, bardzo popieram pracę zdalną (w poprzednej firmie proponowałem to przy każdej nadarzającej się okazji, ale ze względu na kontrakty z klientem było to praktycznie niemożliwe), ale wszystko ma swoją cenę. Wierzę, że najwięcej korzyści ma po prostu pewna ‘wolność’ dla pracownika i dobre warunki do pracy.
Jakiś czas temu zmieniłem firmę. Od początku byłem dość mocno nastawiony, aby nowe miejsce pracy było dość liberalne pod kątem czasu pracy, zarówno tego w jakich godzinach powinienem być przy biurku, jak i samej mojej obecności w biurze. No więc jakie mam pod tym kątem możliwości ? – dostosowane do siebie godziny pracy (oczywiście w granicach rozsądku) Ja pracuję 7-15, kolega 6-14, reszta pojawia się w biurze jakoś między 8 a 10. Dla każdego coś miłego! – w razie potrzeby, mogę przyjść później, wyjść wcześniej i odrobić to w innym dniu, lub z domu – uprzedzając resztę zespołu, mogę pracować zdalnie Co warte uwagi, to możliwość dostosowania czasu pracy nie jest tylko kwestią administracyjną. Cały nasz proces w zespole staramy się dostroić tak, aby praca zdalna była nie tylko możliwa, ale i łatwa, a ludzie nie będący aktualnie w biurze nie czuli się wyalienowani (np. do rozmów i standupów, korzystamy z HipChat, często nawet siedząc razem w biurze piszemy do siebie, zamiast się odezwać, właśnie po to, by ludzie pracujący z domu również mogli brać udział w dyskusjach).
I teraz po co to wszystko piszę ? Otóż okazało się, że z przywileju pracy zdalnej, o który przez 3 lata marudziłem w poprzedniej firmie, przez 4 miesiące skorzystałem chyba 3-4 razy. I to mimo, że do biura mam 14 km, dokładnie przez całe miasto. Okazało się, że nie trzeba pracownika zmuszać do przyjeżdżania do biura, jeśli zapewni się mu wystarczająco dobre warunki pracy, aby sam chciał się tam pojawiać. Podstawą dla mnie jest wspomniana wyżej ‘wolność’. Np. gdybym miał pracować od 9:00 do 17:00 pewnie dawno zmieniłbym firmę, ze względu na korki w godzinach szczytu. Do tego przyjemne biuro, z pokojami projektowymi zamiast wielkich openspaców i (znów to samo hasło) pewną wolnością jeśli chodzi o wystrój (w naszym przypadku, pokój został wzbogacony w tablicę suchościeralną, kawałek tapety do pisania kredą i mini wieżę). Do tego otwierane okna (o tym jakie to miłe, przekona się tylko ten kto przepracował trochę czasu w biurze, w którym okien otworzyć nie można), klimatyzacja i kuchnia z wyposażeniem. Rzecz trzecia, ale najważniejsza – ludzie. To właśnie ta banda indywiduów sprawia, że nie mam nic przeciwko przyjazdom do biura dzień w dzień. Poza siedzeniem i klepaniem w klawiaturę, obcowanie z nimi jest zaczynkiem do całej masy zabawy, śmiechu i ciekawych dyskusji. Dorzućmy do tego małe ‘ceremonie’ jak środowe wypady po racuchy, czy obiady w barze mlecznym i okaże się, że nie dość, że możemy zrobić coś fajnego dla klienta, mamy przy tym sporo frajdy.
Oprócz powyższych, praca w zespole zebranym w jednym miejscu ma też sporo korzyści jeśli chodzi o produktywność. Dużo łatwiej mi zorientować się czym zajmuje się reszta zespołu, szybciej dostaję feedback. Gdy mam wątpliwości to po prostu mogę wstać i nabazgrać na tablicy, poddając nowy pomysł pod dyskusję całego zespołu.
Rozpisałem się trochę, chyba czas na podsumowanie. Jak mam nadzieję zauważyliście, nie opowiadam się tu za żadną ze stron. Natomiast to co przewijało się w tekście wielokrotnie to słowo ‘wolność’. Myślę, że właściciele firm oraz project managerowie, muszą przede wszystkim zrozumieć, że IT to nie fabryka. Przykucie kogoś na 8h do monitora nie sprawi, że będzie on wykonywał swoję pracę dobrze. Badania od lat pokazują, jak dla pracowników (i to nie tylko programistów) ważna jest autonomia. Jestem zatem zdania, że firmy nie powinny ‘dyktować’ warunków pracy, a raczej stwarzać dogodne warunki dla pracy i rozwoju programistów. To zapewni wysokie morale, zadowolenie z pracy, a te przełożą się na produktywność. Dodatkowo, możecie być pewni, że ‘fama’ o firmie, w której przyjemnie się pracuje szybko rozniesie się w okolicy, co przełoży się na dużo lepsze rezultaty w procesie rekrutacji.
Over and out.
* Obrazek pochodzi z http://www.foundation3d.com/gallery/showphoto.php/photo/434/si/cubicle